Rozdział
32:
Oczami Joe :
W końcu przychodzi ten moment kiedy muszę wziąć odpowiedzialność za jej życie. Nigdy nie pomyślałbym ,że to on może być powodem mojego przyjazdu do siostry. Chyba dalej nie wierze w to ,że kolejny raz ją zranił. Wchodzę do ich wspólnego mieszkania, wydaje się jakby opuszczone, jednak pozory mylą. Przechadzając się po pomieszczaniach zauważam dużą ilość pustych puszek po piwach i butelkach po mocniejszych trunkach, paczki papierosów, a w popielniczach kiepy . Nie wierze w to co widzę, czym prędzem szybko ogarniam mieszkanie , a śmieci wynoszę przed dom. Jeszcze zanim wykonam telefon wychodzę na szybki spacer wokół domu z Dopciem, moim nowym psem.
- Już jestem gotowy – powiedziałem kiedy chłopak tylko odebrał – Możesz ją przyprowadzić.
Tak właściwie, nie spodziewałem się modnie uczesanej, ubranej i wymalowanej siostry, ale jej widok totalnie mnie zaskoczył. Wyglądała jak wrak, wrak człowieka. Obiecałem sobie,że dorwe dziada. Zniszczył ją, tak doszczętnie .
- Cześć malutka – blondynka wpadła mi w ramiona i pociągnęła nosem powstrzymując się od płaczu, na migi podziękowałem Hazzie i pokazałem,że już może iść, a ja zaopiekuję się dziewczyną
- Nie chce tu być – odsunęła się ode mnie kawałek i spojrzała mi prostu w oczy
- Wszyscy tu nie chcemy być – odparłem – Ale będziemy
- My ? - rozglądnęła się wokół siebie. Odetchnęła z ulgą kiedy zobaczyła ,że chodziło mi o psa, a nie o jej obecnego lub też byłego partnera.
Pogłaskała szczeniaka i wzięła go na ręce, a chwile później wybuchnęła płaczem. Pomagałem przyjaciółkom, nie raz siostrze, ale takiego czegoś jeszcze nie widziałem. Moje serce z każdą minutą pękało coraz bardziej, a ja czułem się strasznie bezradny. Moim jedynym pomysłem było zrobienie krzywdu dawnemu sąsiadowi. I mimo iż wiem,że czekać mnie będą konsekwencje takiego pomysłu , to dalej jestem w stanie to zrobić.
- Też mieliśmy psa – wydukała – Zbliżyliśmy się wtedy do siebie, tak strasznie..
- Nie musisz – przerwałem jej i zaprowadziłem do salonu gdzie usiedliśmy na sofie
- Ale chce – odparła dumnie i pociągnęła nosem ,a chwile później zaczęła opowiadać.
Byłem zszokowany tym jak wiele działo się w ich związku, najgorsze a zarazem najlepsze w tym wszystkim było to,że on tak naprawde był dla niej wielkim szczęściem, uszczęśliwiał ją. Tylko dzięki niemu mogła z czystym sumieniem powiedzieć : Tak, jestem w pełni szczęśliwa. Niczego ani nikogo więcej mi nie potrzeba. Słuchając tego wszystkiego miałem mieszane uczucia, nienawidziłem go i na zmiane zaczynałem go bardziej lubić. Błędne koło. Kiedy juz minęła druga pełna godzina , a Lily wciąż opowiadała przyniosłem jedzenie i picie. Nawet lepiej dla niej, że nie ma pod ręką lustra. Czerwone i opuchnięte od łez oczy z pewnością nie wpływają na jej atrakcyjność. Namawiałem ją do jedzenia,ale to jak grochem o ściane. Ona nie zjadła nic, za to Dopcio najadł się jak nigdy.
- Nie możesz tak – skomentowałem jej zachowanie, Lily tylko podniosła na mnie wzrok i prychnęła
- Inni też nie mogą pewnych rzeczy, a jednak to robią
- Otworze – nie odpowiedziałem na jej uwage, za to udałem się do drzwi.
Tak właściwie to i ja i siostra domyślalismy się kto to może być.
- Siema – rzucił zdziwiony i kompletnie pijany Malik – Mogę wejść ?
- Tak właściwie ..
- Wejść do własnego domu – przerwał mi i minął mnie w drzwiach.
Lily wychyliła głowę z salonu , jej były czy też obecny zauważył ją i nie za bardzo stabilnym i zdecydowanym krokiem ruszył w jej strone. Wpatrywała się w jego sylwetke, obserwowała każdy ruch. Walczyła ze sobą i własnymi uczuciami. To nie był najlepszy widok.
- Nie – chwyciłem go pod ramie i pociągnąłem w drugą strone – Jak chcesz z nią rozmawiać to nie dzisiaj, nie w takim stanie.
- Idę spać – rzuciła i odwróciła się na pięcie. Zaprowadziłem Zayna do wolnego pokoju i kazałem mu tam zostać, a kiedy przechodziłem pod drzwiami sypialni Lily słyszałem jak płakała.
- Co jest mała ? - wszedłem do pokoju bez pukania
- Wiesz jak to jest.. - przerwała na chwile i spojrzała w moje oczy – Stare wspomnienia dają os obie znać, przeszłość wraca i skręca Ci kark. Nie uciekniesz od tego.
- Takie już jest życie . Dobranoc – udałem sie do swojego pokoju, ale jej słowa pozostały mi w głowie. Miały coś w sobie.
Nie było łatwo, Lily i Malikowi. Nie wiem czy mają jeszcze szanse. To znaczy, szanse są zawsze, ale teraz losy ich związku leżą tylko i wyłącznie w ich rękach.
Chwile po przebudzeniu ruszyłem do kuchni w celu przygotowania śniadania dla siebie i siostry. Zatrzymałem się kiedy usłyszałem przepity głos Malika i jeszcze kogoś.
- Pamiętasz? Kiedyś kochałeś pewną kobiete.. - Paul upił łyk kawy i ponownie spojrzał na Malika – Wtedy było z Tobą lepiej, łatwiej. Byłeś inny. Przede wszystkim lepszy
- Dalej ją kocham – odparł – Wiesz jak jest. Pewnnych rzecyz nie powinniśmy robić, pewnych słów nie powinnyśmy wypowiadac, bo uszy nie powinny ich słyszeć
- Napraw to - męźczyzna zaczął zbierać się do wyjścia – Jeśli jest coś trudne do zrobienia, to właśnie Ty jesteś osobą,która tego dokona.
Kiedy patrzyłem na niego teraz, w dresie i pogiętej koszulce nawet było mi go szkoda. Kochał ją, po prostu zawiódł ją i wie o tym. Wie jak bardzo nawalił , ale wie też ,że tym razem w naprawieniu tego nie pomoże mu słodki uśmiech . Kiedy Paul wyszedł udałem się do kochni. Chwile później Malik usiadł na krześle przy wyspie i próbował nawiązać ze mna rozmowe, co wychodziło mu opornie.
- Słuchaj – zaczął,ale nie było dane mu skończyć, bo tuż za jego plecami , z walizką w ręcę dziarsko maszerowała Lily.
- A Ty co ? - spytałem zdziwiony, dziewczyna nie odpowiedziała mi tylko walizke postawiła przy drzwiach wyjściowych
- A nic – w końcu odpowiedziała , usiadła obok Zayna na krzesełku przed wyspą
- Jak nic ? -postawiłam przed nią kubek z kawą, cały czas obserwując ją i jej reakcje, zachowania
- Ach to – wskazała ręką na walizke – To nie moje. To Zayna. Już tutaj nie mieszka.
Momentalnie przeniosłem swój wzrok na osobe obok blondynki. Malik zbladł i to momentalnie .
- Że co prosze ? - wstał i zaczął nerowo chodzić po pomieszczeniu
- To tylko na jakiś czas, aż czegoś nie znajde, nie zdecudyjemy co z domem. Ja nie mam gdzie iść, Ty masz stary kompleks , w którym mieszkaliście kiedyś wszyscy
- Ale tak nie musi
- Ależ oczywiście ,że musi ! - jej mała dłoń dość z dużą siłą uderzyła w blat
- To ja kupiłem ten dom – podszedł do niej, a oa nawet nie spojrzała na niego
- Słuchaj, nie mogę na Ciebie patrzeć. Już nawet nie proszę, już wymagam żebyś stąd zniknął. Możesz iśc gdzie chcesz, do kompleksu, do hotelu, do Pameli . Gdzie chcesz, tylko proszę. Jak najdalej ode mnie .
Właściwie tymi słowami pożegnałas nas, bo chwile później zniknęła z naszego pola widzenia, a usłyszeć można było tylko dźwięk zamykających się drzwi. Nie było mi na rękę być świadkiem ich kłótni .
- Nie patrz tak na mnie – odparłem bezradnie na wołający o pomoc wzrok Malika – Ma charakterek.
- Do widzenia – rzucił swoim przepitym głosem i wyszedł z mieszkania głośn trzaskając za sobą drzwiami .
OCZAMI NIALLA :
- Mówisz poważnie ? - załkałem w salonie kiedy Monika już 5 dzień z rzędu rzuciła na kanape pościel dla mnie
- Jak najbardziej – odparła dość poważnie – Nie pasuje Ci ?
- No i to bardzo . Wolałbym spać z Tobą
- Jesteś niewdzięczny – odwróciła się na pięcie i ruszyła w strone przedpokoju , w progu odwróciła się do mnie z łobuzerskim uśmiechem – Doceń ,że masz kapane. Zayn oddałby miliony jeśli Lily pozwoliłaby mu na kanapie spać
- Ty nie jesteś Lily ! - oburzyłem się
- Czy Ty sugerujesz ,że nie byłabym w stanie Cie wyrzucić na pewien czas z domu ? - oparła się o framuge drzwi,a uśmiech na jej twarzy chyba nie wrózył niczego dobrego dla mnie
- Nie, nie ! - odparłem czym prędzej
- To dobrze – wyszła z salonu, a z oddali usłyszałem tylko – Nie drażnij lwa !
Niestety nie dzisiaj. Nie udało się. Może jutro wrócę do sypialni. Jeszcze wypełniam pokutę jak widać.
___________________________________________
W końcu się zebrałam i dokończyłam ten rozdział. Wiem,że bardzo długo czekaliście ( o ile dalej czytacie tego bloga) ,ale strasznie się rozleniwiłam. Chciałabym się zebrać i wrócić do pisania , tak jak kiedyś. Rozdział taki sraki bo zaczęłam go miesiąc temu, a kończyłam dzisiaj, więc wątek uciekł mi totalnie. Takie spóźnione, ale najszczersze życzenia świąteczne dla Was kochani . PS: dziękuję bardzo za to,że dalej sprawdzacie czy jest rozdział. KOCHAM WAS. Do napisania ! ;)
ZA WSZYSTKIE LITERÓWKI I BŁĘDY PRZEPRASZAM, NIE MAM GŁOWY TEGO SPRAWDZAĆ
Oczami Joe :
W końcu przychodzi ten moment kiedy muszę wziąć odpowiedzialność za jej życie. Nigdy nie pomyślałbym ,że to on może być powodem mojego przyjazdu do siostry. Chyba dalej nie wierze w to ,że kolejny raz ją zranił. Wchodzę do ich wspólnego mieszkania, wydaje się jakby opuszczone, jednak pozory mylą. Przechadzając się po pomieszczaniach zauważam dużą ilość pustych puszek po piwach i butelkach po mocniejszych trunkach, paczki papierosów, a w popielniczach kiepy . Nie wierze w to co widzę, czym prędzem szybko ogarniam mieszkanie , a śmieci wynoszę przed dom. Jeszcze zanim wykonam telefon wychodzę na szybki spacer wokół domu z Dopciem, moim nowym psem.
- Już jestem gotowy – powiedziałem kiedy chłopak tylko odebrał – Możesz ją przyprowadzić.
Tak właściwie, nie spodziewałem się modnie uczesanej, ubranej i wymalowanej siostry, ale jej widok totalnie mnie zaskoczył. Wyglądała jak wrak, wrak człowieka. Obiecałem sobie,że dorwe dziada. Zniszczył ją, tak doszczętnie .
- Cześć malutka – blondynka wpadła mi w ramiona i pociągnęła nosem powstrzymując się od płaczu, na migi podziękowałem Hazzie i pokazałem,że już może iść, a ja zaopiekuję się dziewczyną
- Nie chce tu być – odsunęła się ode mnie kawałek i spojrzała mi prostu w oczy
- Wszyscy tu nie chcemy być – odparłem – Ale będziemy
- My ? - rozglądnęła się wokół siebie. Odetchnęła z ulgą kiedy zobaczyła ,że chodziło mi o psa, a nie o jej obecnego lub też byłego partnera.
Pogłaskała szczeniaka i wzięła go na ręce, a chwile później wybuchnęła płaczem. Pomagałem przyjaciółkom, nie raz siostrze, ale takiego czegoś jeszcze nie widziałem. Moje serce z każdą minutą pękało coraz bardziej, a ja czułem się strasznie bezradny. Moim jedynym pomysłem było zrobienie krzywdu dawnemu sąsiadowi. I mimo iż wiem,że czekać mnie będą konsekwencje takiego pomysłu , to dalej jestem w stanie to zrobić.
- Też mieliśmy psa – wydukała – Zbliżyliśmy się wtedy do siebie, tak strasznie..
- Nie musisz – przerwałem jej i zaprowadziłem do salonu gdzie usiedliśmy na sofie
- Ale chce – odparła dumnie i pociągnęła nosem ,a chwile później zaczęła opowiadać.
Byłem zszokowany tym jak wiele działo się w ich związku, najgorsze a zarazem najlepsze w tym wszystkim było to,że on tak naprawde był dla niej wielkim szczęściem, uszczęśliwiał ją. Tylko dzięki niemu mogła z czystym sumieniem powiedzieć : Tak, jestem w pełni szczęśliwa. Niczego ani nikogo więcej mi nie potrzeba. Słuchając tego wszystkiego miałem mieszane uczucia, nienawidziłem go i na zmiane zaczynałem go bardziej lubić. Błędne koło. Kiedy juz minęła druga pełna godzina , a Lily wciąż opowiadała przyniosłem jedzenie i picie. Nawet lepiej dla niej, że nie ma pod ręką lustra. Czerwone i opuchnięte od łez oczy z pewnością nie wpływają na jej atrakcyjność. Namawiałem ją do jedzenia,ale to jak grochem o ściane. Ona nie zjadła nic, za to Dopcio najadł się jak nigdy.
- Nie możesz tak – skomentowałem jej zachowanie, Lily tylko podniosła na mnie wzrok i prychnęła
- Inni też nie mogą pewnych rzeczy, a jednak to robią
- Otworze – nie odpowiedziałem na jej uwage, za to udałem się do drzwi.
Tak właściwie to i ja i siostra domyślalismy się kto to może być.
- Siema – rzucił zdziwiony i kompletnie pijany Malik – Mogę wejść ?
- Tak właściwie ..
- Wejść do własnego domu – przerwał mi i minął mnie w drzwiach.
Lily wychyliła głowę z salonu , jej były czy też obecny zauważył ją i nie za bardzo stabilnym i zdecydowanym krokiem ruszył w jej strone. Wpatrywała się w jego sylwetke, obserwowała każdy ruch. Walczyła ze sobą i własnymi uczuciami. To nie był najlepszy widok.
- Nie – chwyciłem go pod ramie i pociągnąłem w drugą strone – Jak chcesz z nią rozmawiać to nie dzisiaj, nie w takim stanie.
- Idę spać – rzuciła i odwróciła się na pięcie. Zaprowadziłem Zayna do wolnego pokoju i kazałem mu tam zostać, a kiedy przechodziłem pod drzwiami sypialni Lily słyszałem jak płakała.
- Co jest mała ? - wszedłem do pokoju bez pukania
- Wiesz jak to jest.. - przerwała na chwile i spojrzała w moje oczy – Stare wspomnienia dają os obie znać, przeszłość wraca i skręca Ci kark. Nie uciekniesz od tego.
- Takie już jest życie . Dobranoc – udałem sie do swojego pokoju, ale jej słowa pozostały mi w głowie. Miały coś w sobie.
Nie było łatwo, Lily i Malikowi. Nie wiem czy mają jeszcze szanse. To znaczy, szanse są zawsze, ale teraz losy ich związku leżą tylko i wyłącznie w ich rękach.
Chwile po przebudzeniu ruszyłem do kuchni w celu przygotowania śniadania dla siebie i siostry. Zatrzymałem się kiedy usłyszałem przepity głos Malika i jeszcze kogoś.
- Pamiętasz? Kiedyś kochałeś pewną kobiete.. - Paul upił łyk kawy i ponownie spojrzał na Malika – Wtedy było z Tobą lepiej, łatwiej. Byłeś inny. Przede wszystkim lepszy
- Dalej ją kocham – odparł – Wiesz jak jest. Pewnnych rzecyz nie powinniśmy robić, pewnych słów nie powinnyśmy wypowiadac, bo uszy nie powinny ich słyszeć
- Napraw to - męźczyzna zaczął zbierać się do wyjścia – Jeśli jest coś trudne do zrobienia, to właśnie Ty jesteś osobą,która tego dokona.
Kiedy patrzyłem na niego teraz, w dresie i pogiętej koszulce nawet było mi go szkoda. Kochał ją, po prostu zawiódł ją i wie o tym. Wie jak bardzo nawalił , ale wie też ,że tym razem w naprawieniu tego nie pomoże mu słodki uśmiech . Kiedy Paul wyszedł udałem się do kochni. Chwile później Malik usiadł na krześle przy wyspie i próbował nawiązać ze mna rozmowe, co wychodziło mu opornie.
- Słuchaj – zaczął,ale nie było dane mu skończyć, bo tuż za jego plecami , z walizką w ręcę dziarsko maszerowała Lily.
- A Ty co ? - spytałem zdziwiony, dziewczyna nie odpowiedziała mi tylko walizke postawiła przy drzwiach wyjściowych
- A nic – w końcu odpowiedziała , usiadła obok Zayna na krzesełku przed wyspą
- Jak nic ? -postawiłam przed nią kubek z kawą, cały czas obserwując ją i jej reakcje, zachowania
- Ach to – wskazała ręką na walizke – To nie moje. To Zayna. Już tutaj nie mieszka.
Momentalnie przeniosłem swój wzrok na osobe obok blondynki. Malik zbladł i to momentalnie .
- Że co prosze ? - wstał i zaczął nerowo chodzić po pomieszczeniu
- To tylko na jakiś czas, aż czegoś nie znajde, nie zdecudyjemy co z domem. Ja nie mam gdzie iść, Ty masz stary kompleks , w którym mieszkaliście kiedyś wszyscy
- Ale tak nie musi
- Ależ oczywiście ,że musi ! - jej mała dłoń dość z dużą siłą uderzyła w blat
- To ja kupiłem ten dom – podszedł do niej, a oa nawet nie spojrzała na niego
- Słuchaj, nie mogę na Ciebie patrzeć. Już nawet nie proszę, już wymagam żebyś stąd zniknął. Możesz iśc gdzie chcesz, do kompleksu, do hotelu, do Pameli . Gdzie chcesz, tylko proszę. Jak najdalej ode mnie .
Właściwie tymi słowami pożegnałas nas, bo chwile później zniknęła z naszego pola widzenia, a usłyszeć można było tylko dźwięk zamykających się drzwi. Nie było mi na rękę być świadkiem ich kłótni .
- Nie patrz tak na mnie – odparłem bezradnie na wołający o pomoc wzrok Malika – Ma charakterek.
- Do widzenia – rzucił swoim przepitym głosem i wyszedł z mieszkania głośn trzaskając za sobą drzwiami .
OCZAMI NIALLA :
- Mówisz poważnie ? - załkałem w salonie kiedy Monika już 5 dzień z rzędu rzuciła na kanape pościel dla mnie
- Jak najbardziej – odparła dość poważnie – Nie pasuje Ci ?
- No i to bardzo . Wolałbym spać z Tobą
- Jesteś niewdzięczny – odwróciła się na pięcie i ruszyła w strone przedpokoju , w progu odwróciła się do mnie z łobuzerskim uśmiechem – Doceń ,że masz kapane. Zayn oddałby miliony jeśli Lily pozwoliłaby mu na kanapie spać
- Ty nie jesteś Lily ! - oburzyłem się
- Czy Ty sugerujesz ,że nie byłabym w stanie Cie wyrzucić na pewien czas z domu ? - oparła się o framuge drzwi,a uśmiech na jej twarzy chyba nie wrózył niczego dobrego dla mnie
- Nie, nie ! - odparłem czym prędzej
- To dobrze – wyszła z salonu, a z oddali usłyszałem tylko – Nie drażnij lwa !
Niestety nie dzisiaj. Nie udało się. Może jutro wrócę do sypialni. Jeszcze wypełniam pokutę jak widać.
___________________________________________
W końcu się zebrałam i dokończyłam ten rozdział. Wiem,że bardzo długo czekaliście ( o ile dalej czytacie tego bloga) ,ale strasznie się rozleniwiłam. Chciałabym się zebrać i wrócić do pisania , tak jak kiedyś. Rozdział taki sraki bo zaczęłam go miesiąc temu, a kończyłam dzisiaj, więc wątek uciekł mi totalnie. Takie spóźnione, ale najszczersze życzenia świąteczne dla Was kochani . PS: dziękuję bardzo za to,że dalej sprawdzacie czy jest rozdział. KOCHAM WAS. Do napisania ! ;)
ZA WSZYSTKIE LITERÓWKI I BŁĘDY PRZEPRASZAM, NIE MAM GŁOWY TEGO SPRAWDZAĆ